Co się stało z instruktorem wspinaczki?

Podczas jednego z obozów wspinaczkowych w Tatry pojechaliśmy w rejon Morskiego Oka.

Dotarliśmy pod ścianę.

Nasz instruktor, jako że byliśmy przygotowani na wyprawę pod każdym względem, zaproponował, żebyśmy sobie strzelili po jednym „żeby nam się ściana trochę, położyła – będzie się lepiej wchodzić”.

Towarzystwo nie namyślało się długo i zaczęli „kłaść ściany” dosyć intensywnie, z czasem flaszki zaczęły topnieć jedna po drugiej.

I skończyło się na kompletnym upoju.

Gdy grupa ocknęła się równo ze świtem zauważyli, że brakuje wśród nich prowodyra libacji – Instruktora.

I tutaj następuje wersja GOPR – owców:

– Zapieprzamy gazikiem, wyjeżdżamy zza zakrętu, a tu jakiś facet na środku drogi idzie na czworaka, wbija haki w asfalt i asekuruje się liną.


Zobacz inny dowcip

Jest inaczej niż miało być

Warszawiak wybrał się na wakacje do Zakopanego:

– Oj nie dobrze, nie dobrze… Widzę, że warunki gorsze, niż było obiecane przez telefon… Łazienka brudna, widok na las, a nie na góry… Ale trudno, dla nas najważniejsze, żeby była cisza, spokój i nie było dzieci!

– O, tak, tak…
Skoro świt gości budzą dzikie ryki i tupot małych górali.

– Ej, co to ma być!? Przecież miało tu nie być żadnych dzieci!

– Wszystko się zgadza. To nie dzieci! To szatany wcielone!

Pokaż inny dowcip

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *